rozstania są trudne za każdym razem.. niezależnie od tego, czy dzieci były "łatwe czy trudne do kochania".. nie da się nie odczuć - jakby nie patrzeć -" utraty" kogoś z kim się mieszkało, przebywało często 24h przez ponad półtora roku.. choć oczywiście cały czas z tyłu głowy jest ciągle obecna ta myśl, że to na zastępstwo.. ale ta myśl w głowie jest, nie w sercu..
Sprzątam, odkurzam, czyszczę "na błysk" i mi z tym lepiej..
Myśl o przygotowaniach do przyjęcia kolejnych dzieci mimo wszystko też pomaga.. bo trzeba się zebrać..
Od września czeka nas też więcej pracy.. bo szkoła, bo zajęcia pozalekcyjne ( jeszcze nie mam pomysłu na to "jakie" bo dzieci -poza Maćkiem wiekowo jeszcze nie "łapią" się do świetlicy..
Na pewno logopeda, jakieś zajęcia plastyczne bo i Hania i Gracjan lubią.
więcej pracy bo i ja wracam na pół etatu do poprzedniego zajęcia :) - szkoła - nauczanie indywidualne.. dzisiaj była pierwsza rada pedagogiczna..
Dzisiaj krótko..
Jutro pokażę efekty zmian w pokoju u Hani i Maćka :)
A tak z ostatnich dni :
- ciociu tam ktoś urmnął ( mijając krzyż na drodze)
- a tam jest kościoprut?
- Wiki czemu płaczesz? ... "bo czoraj musiałam umyć ręce..."
- ciociu zrobisz na kolację smażone parówki??
-zrobię
- a będę mógł je zjeść?? :D:D
To z parówkami najlepsze:P:)
OdpowiedzUsuńNo tak, rozstania są zawsze trudne. Ale pomyśl, że dałaś z siebie tyle Miłości ile mogłaś i to na pewno dzieciaki doceniają:)