Piszę rzadziej bo w ciągu dnia potrzeba tyle energii, że często na wieczór jej już nie wystarcza :) Ale postaram się mimo wszystko żeby było stosunkowo systematycznie ;)
W dniu wczorajszym w związku z badaniami jednego z dzieci musieliśmy pojawić się we Wrocławiu. Uznaliśmy, ze to dobry pretekst do zorganizowania wycieczki i atrakcji dzieciom.
Pomogło nam w tym zoo Wrocławskie http://www.zoo.wroclaw.pl/ . Nicolas, Wiktoria i Gracjan w zoo byli pierwszy raz. Widać było, że jest to dla nich niesamowite przeżycie :) Główne pytanie Gracjana ( zadawane przy KAŻDEJ klatce, KAŻDYM wybiegu...)... "co się stanie jak tam wejdę?" :D Co mi zrobi to zwierzę" :) oczywiście konieczne było odczytanie wszystkich tabliczek :) - tych informacyjnych również :) przy krokodylach uważaliśmy szczególnie gdyż istniały uzasadnione obawy, że zechce osobiście sprawdzić :D
Ale cieszy mnie przeogromnie fakt, że wchodząc do pomieszczeń szczególnych ( motylarni, pawilonu z małpkami funkcjonującymi bez klatek) wszystkie nasze dzieci potrafiły się zachować odpowiednio - szeptały, nie biegały, nie pukały w szyby :)
Gabryś buzię otworzył patrząc na niedźwiedzie :) chwilę później już śmiał się do misia i próbował z nim dyskutować :)
Nicolas zachwycony był głównie zebrami - podchodziliśmy do nich dwa razy żeby mógł się napatrzeć.
Maciuś do teraz opowiada o wielkich pająkach, Hania o wężach :)
Nieodmiennie w akwarium poszukiwany był "Nemo" :)
Jedyne co dzieci niemile zaskoczyło to brak.. żyraf.. Myślę, że były, ale zrobiliśmy błąd nie zaopatrując się w mapki ( moim zdaniem - niezbędne - dopóki w zoo budowane jest afrykarium) i mimo kilkunastominutowych poszukiwań nie udało nam się do nich dotrzeć :)
Dzieciom podobało się bardzo - było całkiem sporo młodziutkich zwierząt, co chyba generalnie u dzieci wzbudza pozytywne uczucia ;D Maleńki hipopotam, "sarenki", które nie bały się i podchodziły blisko ogrodzenia.. i kolejny hit ;) - renifery św. Mikołaja ;) z młodymi oczywiście :)
Na koniec zostawiliśmy sobie "zwierzyniec", w którym dzieci mogą mieć bezpośredni kontakt ze zwierzętami - można nakarmić w nim kozy -specjalną karmą :) śmiechu było co niemiara zwłaszcza, ze zwierzęta te przyzwyczajone do dzieci, do karmienia same niemal wchodzą na kolana i "proszą" o smakołyki :)
Pod koniec wycieczki nogi bolały mnie baaardzo - mimo, że nie udało nam się zobaczyć wszystkiego :) - to dobrze, bo zawsze pozostawia to pewien niedosyt i chęć na kolejny raz ;) - dzieci nie skarżyły się wcale i nawet wracając do auta ciągle biegały co świadczyło, że ciągle nie mają dość :) Ba... żadne nawet nie usnęło w drodze do domu.. i chyba dobrze, bo nie wróciliśmy późno, a po kąpieli, kolacji padły wszystkie :) ... i dziś pozwoliły nam pospać aż do godz. 8 :D
Myślę, że jeszcze trochę czasu potrzeba żeby zgrać się na nowo - w nowym składzie :) - dobrze, że towarzyszyła nam Patrycja :)
Jutro czeka nas kolejne szpitalne przedpołudnie z badaniami.. tym razem w Legnicy i mam nadzieję, że w miarę sprawnie i szybko to minie :)
Udalo się:)
OdpowiedzUsuńJeśli byliscie u lwow to do zyraf tylko rzut beretem.