sobota, 7 września 2013

piątek.. miły weekendu początek :)

Ten weekend w ogóle zapowiada się ciekawie i sympatycznie :) i tak też się zaczął :)

Generalnie ten tydzień, w porównaniu z kolejnym, który ma nadejść był bardzo spokojny i stosunkowo leniwy.. szkoła, obiad, wycieczki rowerowe.. Tylko Maciek się uczy , odrabia lekcje więc właściwie luzik w porównaniu z wcześniejszym rokiem :),a że jeszcze chęci ma to już w ogóle..
Kolejny tydzień już szykuje się pracowity.. zebrania w szkole, badania w RODK, wizyta lekarska..

Piątkowy dzień był dla nas nie tylko miły, ale też wyjątkowy i ważny :) Były u nas Panie z PCPRU - było sympatycznie, konkretnie i profesjonalnie ;) - czyli tak jak być powinno. Mamy w końcu podpisaną na 5 lat umowę, mamy poczucie stałości i stabilizacji... Możemy czerpać radość i satysfakcję z tego co robimy bez stresu co będzie dalej ( przynajmniej od strony urzędowej, "technicznej").. bo tak naprawdę i tak wiele decyzji nie podejmujemy my - to sąd decyduje o powrocie dzieci do domu lub uregulowaniu ich sytuacji prawnej.. Ale na to wpływu nie mamy ( lub niewielki)..

Późnym popołudniem wybraliśmy się na wycieczkę  rowerową :) tym razem nawet pogoda sprzyjała i wybrałam się z resztą rodzinki :)  Heh .. moja kondycja.. a raczej jej brak dał się dość szybko we znaki :D po około 4km miałam ochotę na powrót do domu :) mąż zapowiedział, że możemy wracać w takim razie :) -.. no to wracaliśmy baaaardzo naokoło .. ( ale to dojrzałam jakoś po 15 minutach, ze ciągle jedziemy w przeciwnym kierunku do "domu")...  Zrobiliśmy w sumie około 10km..
Gracjan bardzo zadowolony z siebie - nauczył się jazdy bez trzymania rąk na kierownicy :) ma potencjał :) - Plan jest na inwestycje w ochraniacze na kolana i łokcie i podróż do pobliskiego  skateparku.. niech ćwiczy. Energii ma dużo a tu będzie miał ją możliwość spożytkować :)


Nie mogłam doczekać się soboty - zresztą dzieci również. Wiedziały od kilku dni, że "jedziemy w gości".. i że czeka tam na nich przygotowana niespodzianka :) Mieliśmy spotkać się z zaprzyjaźnionym Rodzinnym Domem Dziecka "Ala" w Strzelinie.. od pół roku mamy regularny kontakt internetowo - telefoniczny :) Oli jestem bardzo wdzięczna za rozmowy styczniowo lutowe.. za potrząśnięcie, za pomoc we właściwym spojrzeniu na nasza sytuację :) o tym za chwilę :)




a tak z tygodnia:

Środa - poranek.. wszystko fajnie, sprawnie, dzieci już prawie gotowe.. przypominam tylko  "śniadaniówki", "buty", "kurtki" .. Dzieci już w drzwiach, ja jeszcze torebka z biegu i słyszę Nicolasa "cioooooociuuuuu a Haaaniaaaa ubrała ŚNIEGOWCE"... na co Hanka z wyrzutem ( a tego opisać się nie da..) ale generalnie  niemal wysyczała.. "Nicolas.. jak mogłeś... na mnie naskarżyć"... poleciłam zmienić  ( generalnie toleruję jej hmm.. "oryginalność" i "gust"  w sferze ubierania się.. ale śniegowce były w rozmiarze ..35.. ( Hania nosi 29-30)...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz