Nie wiem jak to wyszło ( bo plan był inny) ale trafiliśmy na czarny szlak.. uznałam, że mąż celowo zaparkował na tym parkingu i wiedział gdzie idziemy.. On zorientował się po 20 minutach marszu w górę :P
Przydał się MT .. Hanka 2/3 drogi była niesiona - szła pod samą Śnieżkę kamienistą drogą i za Białym Jarem kamienisty kawałek aż za Kopę..
Nie było lekko.. J. już po pół godzinie stwierdziła, że dalej to ona nie idzie.. zostaje i ma w nosie.. mgła/chmury były jednak bardzo przekonujące ;) w momencie gdy niemal straciła nas z oczu wstała.. zwolnienie tempa pomogło wszystkim :) Pod górę szliśmy niecałe 3 godziny, więc uważam, że całkiem nieźle!
W drodze powrotnej z Kopy zjeżdżaliśmy wyciągiem - to też była atrakcja :) i to chyba dla wszystkich :) dzieciaki przeżyły chwile grozy jak wyciąg zatrzymał się :) na szczęście ruszył po kilkunastu sekundach.
Tu Hanka na początku ... swojej wędrówki ;)
Spieszymy żeby zdążyć na ostatni kurs kolejki z Kopy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz